piątek, 22 czerwca 2012

[3] Normalny dzień + TATUAŻE. :3

Cześć, witam, siemka.
Otóż wymyśliłam, jak mogę się w przyszłości wzbogacać. :>
Na lekcji Matematyki, na Której jak zwykle nikt nie uważał, zaczęłam znienacka rysować tatuaż Martynie.
Gadała akurat o 3 części ''Króla Lwa'', toteż wzięłam czerwony pisak i narysowałam ( z pamięci :o ) dużą podobiznę Mufasy na ramieniu Martyny.
Normalnie była WNIEBOWZIĘTA i chciała mi zapłacić 3 złote, ale w końcu przystała na kolorowych bransoletkach z neonowych , gumowych sznureczków.  :33
Potem Ania poprosiła mnie o tatuaż z FLUTTERSHY. To taki żółty konik z MLP : friendship is magic. Wzorując się na Fluttershy z jej rysunku, zrobiłam fajnego konika z piękną, rózową grzywą. I wpadła kolejna kolorowa bransoletka.
Weeeeee, normalnie kiedyś będę sławna !

_____________________________________________________

Jaa nie rozumiem.
Oceny wystawione, świadectwa wydrukowane, wykazy podręczników rozdane, a pani od matmy robi nam pracę klasową w poniedziałek (HAHAHAH).
Jak tak można?!
Inni nauczyciele wychodzą z nami na dwór, a jak pada deszcz (patrz: dziś -.-) po prostu robi nam wolną lekcję, na której większość słucha durnowatych kawałów o Jasiu/ Twojej Starej/Blondynkach na czyimś telefonie. Ale ogólnie jest bardzo fajnie i nikt nie trzęsie się, że czegoś nie potrafi.
Dziś H do M:
-Heeeeeeeej M, dasz całusa?
-O.o
-No weź, wiem że tego chcesz!
-Spadaj zboczeńcu.
- No dobra, pogadamy na skype.
-Hahaha jasne, zablokowałam cię. :>
-Już mnie odblokujesz kochanie.
Na co wtrąca się R:
-H, K***A, TY JE***Y ALFONSIE!

Wszyscy wybuchnęli smiechem, łącznie z Panią M. od matmy.
(piszę literkami, gdyż chcę ukryć tożsamość tych osób; prosiły mnie o to).

Wczoraj wyszłam na dwór, zapomniałam kluczy, a moja mama miała być o 20:00, wrócić z pracy. Była 17:00 , lało jak z cebra, gdy wyszłam z kościoła byłam CALUSIEŃKA mokra po paru metrach biegu. Woda spływała mi po twarzy i włosach, czułam przeszywające zimno na skórze i wilgoć na ubraniach. Mokre kosmyki włosów, jak strąki spływały mi po ramionach, a spodnie z koloru jasnoniebieskiego zmieniły się na niemal granatowy. Masakryczna ulewa.
Nagle przypomniałam sobie Anię. No, w sensie, że mogę do niej iść. Akurat miałam plecak ze sobą, bo od razu po szkole poszłam na scholę w kościele. Poleciałam dwie ulice do Ani i energicznie zapukałam.
Kochana, wpuściła mnie bez gadania.
-Leje, zapomniałam kluczy, proszę cię...
-Spoko. Mamo, z Claudią pouczę się do jutrzejszego przedstawienia z angielskiego, ok?
To akurat było prawdą, bo dziś mieliśmy przedstawienie o zwierzątkach. :3
Zamknęłyśmy się w jej malutkim, fioletowym pokoju, który ubóstwiam. Zdjęcia starych zespołów na ścianach, miękkie poducho-worko-fotele i kolacja, którą dała nam jej mama.
BYŁO TAK ZAJEBIŚCIE. < 3
Siedziałyśmy z Anią nad czasopismami, które ze sobą przyniosłam, jadłyśmy rosół i na kompie przeglądałyśmy zdjęcia z zeszłorocznego obozu. Boże, tyle wspomnień się nasuwa. ^^

Dobra, kończę, ufoludy. NARKA. ~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz